Nie było mnie na blogu jakiś czas… Mam nadzieję, że troszkę tęskniliście 😊
Po przerwie wracam do Was z tematem dosyć kontrowersyjnym.
A dlaczego kontrowersyjnym? Ponieważ po przeczytaniu posta niektórym może się wydać, że wymówki i usprawiedliwienia, jakie do tej pory stosowali, mają rację bytu. Dlatego artykuł nie jest do wszystkich. Kieruję go głównie do osób, które przygody z odchudzaniem za sobą nie mają lub ewentualnie mają malutką, jedną, bo coś kiedyś…
Ale zacznijmy od początku.
Czym jest odchudzanie?
Odchudzanie to nic innego jak proces redukcji masy ciała. To, jeśli chodzi o fizyczność.
„Jazda” zaczyna się, jeśli zagłębimy się w sferę psychiczną tego przedsięwzięcia. Jak wiele razy w poprzednich postach pisałam – mózg nie lubi ograniczeń. Wystarczy, że powiemy sobie, że czegoś nie można, on się buntuje i mówi:
NO TO PATRZ!
I zaczyna się: ślinotok na samą myśl o pizzy, ciągłe myślenie o kolejnym posiłku (mimo, że poprzedni został skończony raptem 5 minut temu) i oczywiście kupowanie wszystkiego, ile wlezie, nagradzanie się jedzeniem itp.
Jak to jest, że do tej pory jadłaś normalnie, może trochę więcej niż należy, ale nie kupowałaś w sklepie 5 paczek M&Msów na raz, a gdy tylko zaczynasz myśleć o redukcji świat obraca się o 180 stopni i jedzenie staje się Twoją obsesją? Dlaczego podczas odchudzania tak natrętnie myślisz o jedzeniu, że serenady zaczynasz mu w myślach tworzyć, mimo, że wcale głodna nie jesteś? Dlaczego każda kanapka z serem, zapiekanka (nawet domowej roboty), czy porcja maminego sernika wywołuje tak skrajne emocje jak dozgonna miłość i totalna nienawiść (bo przecież te kalorie odłożą się WSZĘDZIE!)?
Sprawa wygląda tak, że nasze ciało nastawione jest na przetrwanie. Mózg nie lubi czuć się niekomfortowo. On nie wie, że Ty próbujesz z uporem maniaka zmieścić się w sukienkę sprzed dwóch lat. On myśli, że biedna głodujesz… I nie dosyć, że o tym jedzeniu myślisz nieprzerwanie, to jeszcze przy źle skomponowanej diecie, obniża Ci się przemiana materii. I nie chudniesz. Albo tyjesz, bo grzeszkami rekompensujesz z dużą nawiązką wszystkie kalorie, które udaje Ci się zaoszczędzić.
A z każdym kolejnym odchudzaniem jest gorzej. Organizm źle reaguje na kolejne ograniczenia. Mózg źle reaguje. Myślisz sobie – tylko nie znowu to. Tylko nie kolejna dieta! Tylko nie ta katorga!
Ano właśnie, bo ogólnie rzecz biorąc znaczna większość z nas o diecie myśli jak o czymś strasznym. Potwornym wręcz! A dieta to TYLKO styl żywienia. Dieta to to, co jesz. Dlatego co trzeba zrobić? Zmienić sposób myślenia. Zdobyć świadomość żywieniową. Zapoznać się z poszczególnymi produktami ich składem. Ich wpływem na nasze zdrowie i samopoczucie. Jedzenie nie jest ani złe, ani dobre (wykluczam całkiem z tematu całkiem przetworzoną żywność i taką, po której się świeci!). Nawet najzdrowsze, w ogólnej świadomości, produkty spożywcze mogą być dla Ciebie szkodliwe. A nawet w tych rzekomo niezdrowych znajdzie się coś, co organizm sobie w normalny sposób wykorzysta. Tak naprawdę liczą się proporcje makroskładników, czyli białek, tłuszczy i węglowodanów. Liczy się odpowiednia podaż witamin i minerałów. Liczy się to, że będziesz w większości przypadków wybierać produkty nieprzetworzone, czyli takie, które nie mają składu na opakowaniu, jak marchew, kapusta, jabłka, kasza, jajka, kawałek mięsa itp. Produkty, z których dopiero coś przygotujesz. Liczy się jakość tych produktów i jak pisałam, proporcje makroskładników.
Jedzenie nie jest ani złe, ani dobre.
Jeżeli zdasz sobie sprawę z tego, że jedzenie nie jest ani Twoim wrogiem ani przyjacielem, tylko pokarmem, to będzie pierwszy krok do świadomego żywienia i odejścia od ewentualnych zaburzeń odżywiania.
No dobrze, ale co z tym odchudzaniem?
Czy naprawdę musisz schudnąć?
Powiem tak (tylko proszę mnie nie zlinczować, zwłaszcza znawcy tematu 😉), jeśli masz parę kilo nadwagi a jesteś zdrowa (nie masz choroby dietozależnej), dobrze się czujesz, Twoja kondycja jest w porządku i wiesz, że jedzenie, które wybierasz Ci sprzyja (nie masz wzdęć, biegunek, zatwardzeń, mdłości, nie czujesz się ociężała po jedzeniu) nie powinnaś się odchudzać. Ale tylko, jeśli powyższe punkty są spełnione.
*oczywiście pomijam całkiem temat odchudzania się osób szczupłych
Teraz trochę się wytłumaczę 😊 Czemu Ania – dietetyczka mówi, że możesz sobie w spokoju żyć z nadwagą? Właśnie dlatego, o czym pisałam na początku posta. Aby nie zaburzyć podejścia do pożywienia pod względem emocjonalnym. Aby jedzenie nadal pozostało jedzeniem. Aby nie nabawić się zaburzeń odżywiania.
Niestety zaburzenia odżywiania to bardzo powszechny problem. Często nie mamy świadomości, że nas dotyczy. Czasem zaczynają się w dzieciństwie, gdy nieświadomi opiekunowie wypaczają poczucie własnej wartości, mówiąc dziecku, że jest grube, bez tłumaczenia, co to dokładnie znaczy, dlaczego tak się dzieje i jak temu zapobiec. Jednak znaczna większość przypadków z problemami z żywieniem i zaburzeniami odżywiania, bierze się z chęci sprostania kreowanej modzie na totalną doskonałość. A krokiem w tę stronę jest ta pierwsza dieta, bo chudość modelek normalna nie jest i trzeba się, w większości przypadków, naprawdę sporo napracować, aby ją osiągnąć.
Dlatego powtórzę raz jeszcze, jeśli dobrze się czujesz, również sama ze sobą, normalna aktywność fizyczna Cię nie męczy, nie chorujesz, nie tyjesz i nie jesteś otyła, a jedzenie, które spożywasz Ci sprzyja, nie powinnaś się odchudzać w powszechnym rozumieniu tego słowa.
Wiadomo, mały kroczek w stronę zdrowszego żywienia nigdy nie zaszkodzi, ale przypadek:
Koleżanki wesele –> panika, że nie zmieścisz się w kieckę –> pierwsza lepsza dieta z jakiejś gazety,
to zdecydowanie nie to, co powinnaś praktykować.
Co daje najlepsze efekty, jeśli chodzi o kwestie fizyczne, ale też psychiczne?
Najbardziej trwałe efekty daje redukcja, która nie jest typowym odchudzaniem. Efekty daje zmiana sposobu życia, znalezienie pasji w jakimś sporcie, radość z przyrządzania zdrowszych, kolorowych posiłków.
Wszystkie inne sposoby jak drastyczne obniżenie kaloryczności, porzucenie „na zawsze” wszelkiego niezdrowego żarcia, czy stosowanie modnych „diet”, praktycznie w 100% kończą się klęską w postaci efektu jojo. A potem przychodzi czas na kolejną dietę i kolejne jojo… I budzimy się z ilością tłuszczu znacznie przekraczającą tę sprzed odchudzania. I często z zaburzeniami odżywiania.
Dlatego, kochani, zdrowy rozsądek przede wszystkim!
Na dzisiaj to tyle w tym temacie. Zachęcam do przeczytania wcześniejszych postów
O makroskładnikach:
Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie mi miło, gdy go udostępnisz 😊