Urlop to coś cudownego! Oczekiwany przez cały rok. Planowany i dopinany na ostatni guzik! Albo spontaniczny, w nieznane. To nieistotne, gdzie spędzony. Ważny jest wolny czas, który można poświęcić na co tylko ma się ochotę. Można spać do południa, wylegiwać się cały dzień na plaży, chodzić po górach do utraty tchu lub zwiedzać zawzięcie każdy zakątek nieznanego do tej pory kraju. Można praktycznie wszystko! Nie trzeba słuchać glindzenia szefa, który akurat ma gorszy dzień. Albo, co gorsza, wysłuchiwać jego radosnego śmiechu w momencie, gdy ma się chęć wyskoczyć z nudów okna! 😊 Każdy z nas lubi podczas urlopu coś innego i każdy wykorzystuje swój wolny czas na własny sposób. Ważne jest, że jest inaczej niż na co dzień. Że można odreagować, naładować baterie.
Ale co w momencie, gdy urlop się kończy? Co, gdy upragnione 14 dni właśnie dobiega końca? Usiąść i zacząć płakać? Zdołować się? O nie! Każda chwila w trakcie naszego życia jest niezmiernie cenna i każdą powinno się wykorzystać na maksa! A jak sprawić, żeby pod koniec wakacji na twarzy ciągle gościł uśmiech?
Należy sobie przypomnieć, dlaczego tak bardzo kochamy swoje życie w pozostałe 50 tygodni każdego roku! 😊
Dla mnie powrót z wakacji jest powrotem do życia, które naprawdę lubię 😊
Dlaczego konkretnie lubię powroty z wakacji?
-
Bo znowu mogę w pełni korzystać ze swojej kuchni i prawie niczym nieograniczonej wyobraźni kulinarnej. Uwielbiam przygotowane w domu obiady, ze sprawdzonych składników. Niestety na wakacjach w knajpach w których jadam jedzenie nie jest idealne. Wiadomo, ilości przygotowywane dla wielu osób nie mogą być aż tak dopieszczone.Jakość użytych składników pozostawia wiele do życzenia. Nie powiem, lubię zjeść na mieście, ale sprawia mi to przyjemność raz na jakiś czas, nie codziennie. A w domku? Krewetki (idealne, odpowiednio ścięte, ale miękkie, nie gumowate), makarony, warzywa na milion sposobów, ziemniaczki gotowane na parze, pulpeciki, naleśniczki… Ach W tym roku na wakacjach chyba najbardziej brakowało mi właśnie ziemniaków. Takich zwykłych, gotowanych.
-
Ponieważ w domu łatwiej pilnować mi regularnych odstępów czasu między posiłkami. Nie o to chodzi, że narzucam sobie jakiś reżim, ale cykl mojego dnia sprawia, że pory posiłków są uporządkowane. A dla mnie i przede wszystkim dla mojego brzucha to wielka ulga! Nieregularne jedzenie to mój wróg.
-
Dlatego, że wracam do swojego łózka. Co jak co, ale wygodny materac, odpowiednia kołdra i poduszka to gwarancja dobrego snu. Owszem, w droższych kwaterach jest większe prawdopodobieństwo wygody, ale gdy na wakacjach nie chce się wydawać majątku na noclegi, trzeba pogodzić się z faktem, że idealnie nie będzie.
-
Ponieważ czas powrotu z wakacji równa się dla mnie początkowi jesieni. Może nie zawsze, gdy wracam z urlopu, od razu robi się chłodniej, ale jednak o tej porze roku noce nie są już tak ciepłe, a dzień tak długi. I ja to lubię! To nie tak, że nie lubię lata, ale zawsze czekam na każdą porę roku z utęsknieniem, również na jesień. Jesień jest czasem, gdy wieczorne czytanie książki nabiera większego sensu, gdy herbata z pomarańczą i goździkami smakuje najlepiej. Czasem, gdy mogę założyć w domu wyciągnięty sweter i schować się pod mięciutkim kocem oglądając ulubiony film po raz trzeci (czy dziesiąty;) ). Jak tego nie kochać?
-
Jeśli jestem przy jesieni, to napiszę, że uwielbiam ją również za to, że wreszcie mogę w domu wieczorem zapalić pięknie pachnącą świeczkę lub napić się odrobinę grzanego wina. Latem obydwie te rzeczy (oczywiście w czasie, gdy jest bardzo ciepło), stają się niestety nieznośne.
-
Powrót do normalności dnia codziennego równa się powrotowi do harmonogramu treningów. Kto śledził mnie na FB w trakcie mojego urlopu doskonale wie, że raczej nie próżnowałam. Piesze wędrówki to coś co kocham całym swoim sercem, także zdrowo uskuteczniałam, jednak codzienny trening również sprawia mi niemałą frajdę i satysfakcję, także cieszę się z tego, że mogę do niego wrócić.
-
Ten punkt może wydać się bardzo dziwny dla niektórych osób (pewnie dla większości :P) – lubię wracać do pracy po urlopie. Dlaczego? Bo wiem, że każde wyjście z niej jest chwilą piękną . Odpoczynek, owszem, jest wspaniały, ale tylko po odpowiednim zmęczeniu się. To jest jak z czekoladą. Jeśli codziennie zjadasz po dwie tabliczki, nie doceniasz jej smaku należycie. Jeśli jednak zjesz jedną kostkę raz na parę dni, ta właśnie kostka będzie smakować niebiańsko.
-
Lubię wracać do domu, ponieważ tęsknię za domem.
To moje powody, dla których tak bardzo lubię powroty. A Ty masz swoje?
Usiądź na spokojnie i zastanów się, co sprawia, że tak bardzo lubisz swój dom i swoje codzienne życie. Może okaże się, że Twoja niechęć przed powrotem do pracy i dnia codziennego to tylko nieuzasadniony smutek wynikający z tego, że coś się kończy. Postaraj się cieszyć każdym dniem i w każdym z nich znajdywać choć jedną pozytywną rzecz. Bądź szczęśliwa 😊