Przyszła jesień. Czas bezkarnego leniuchowania pod kocykiem, jedzenia cięższych dań oraz dla wielu – czas chandry. Przed nami jeszcze zima, kiedy lepiej nie będzie. Pora średnio dobra na wzmożoną aktywność fizyczną. Wiele osób odpuszcza sobie wtedy treningi, wybiera cięższe, bardziej kaloryczne dania. Jakie są tego skutki? Wiosennego odchudzania! Zobaczycie, przyjdzie wiosna i w każdej gazecie będzie można znaleźć milion super diet zrzucających zimowy tłuszczyk. Oblężenie na siłowni będzie wielkie. Każda alejka w parku zajęta będzie przez biegająca osobę, a sklepy sportowe pozbędą się starych zapasów strojów kąpielowych do pływania. Każdy pełną parą będzie chciał się przygotować do spotkania z latem!
I dobrze! Uważam, że każda pora na zmianę jest dobra i każdą mobilizację należy wykorzystać.
Ale czy wiosna to na pewno najlepsza pora na odchudzanie? To prawda, że rodząca się do życia przyroda mobilizuje nas w pewien sposób do działania. Cieplejsze dni zachęcają do wyjścia z domu. A pozostawiona na dnie szafy grubsza garderoba nie zakryje nam już wałeczków oznaczających się przez cienką koszulkę.
Wiosna i lato to czas spotkań przy grillu i ognisku. Czas, kiedy swoje 5 minut w roku mają pyszne owoce i warzywa. Czas urlopu i wyjazdów wakacyjnych.
I przypuśćmy, że przychodzi marzec, dzień coraz dłuższy, wieczory cieplejsze. Pierwsze listki pojawiają się na drzewach. Przyroda rodzi się do życia. Hormony szaleją! Chcesz działać! Nosi cię jak nic nie robisz. Chcesz czuć się i wyglądać pięknie! Przechodzisz na dietę. Czasem niestety dietę typu cud… Ćwiczysz, biegasz, szalejesz! I jest dobrze. Na grillu u znajomych zjadasz przyniesiony przez siebie filet z kurczaka. Ciasta i alkoholu nie tykasz. Sezonowe owoce? Tylko w ograniczonej ilości, żeby nie przytyć. I tak dbasz o siebie z dnia na dzień. Następnie przychodzi pora urlopu. Jedziesz na wakacje! Ale tam już nie trzymasz się tak ściśle postanowień. Już twoja irytacja osiągnęła taki stan, że mówisz sobie, że przecież te dwa tygodnie to możesz pożyć jak człowiek. W końcu ładnie wyglądasz w bikini. Gofr dziennie nie zaszkodzi.
Wracasz z wakacji. Robi się coraz chłodniej. Pada. Dni są krótsze, zimniejsze. A ty znowu zakopujesz się pod kocyk. Przecież idzie zima. Na wiosnę znowu wrócisz do formy…
Do czego zmierzam, bo może pogubiłaś się już w tym skakaniu po porach roku. Nie uważam, że wiosna to najlepszy czas na odchudzanie. Nie mówię, że nie warto wiosną się brać za siebie, bo zawsze warto. Ale każda pora roku jest tak samo dobra! A pisząc to mam na myśli, że powinniśmy dbać o siebie cały rok. Tak, aby nie dopuścić do takiego stanu, żeby na siłę i na wyścigi brać się za siebie. Bo lato idzie, bo wesele koleżanki lub inny powód.
Zacznij dbać o siebie już dzisiaj i rób to systematycznie. Nie rzucaj jedzenia! Jedz normalnie, ale z głową. Nie musisz ćwiczyć codziennie! 3x w tygodniu wystarczą. Niech bycie zadbaną, zdrową i szczupłą będzie twoim sposobem na życie. Nie huśtaj się na huśtawce wagi i zmiennego samopoczucia. Znajdź balans. Niech równowaga będzie priorytetem w twoim życiu. Niech wszystko będzie na swoim miejscu.
Nie daj się zdominować jedzeniu, ale też nie daj się zdominować modzie na bycie super fit (ale tylko okresowo). Bądź sobą. Bądź szczęśliwą wersją siebie. Bądź osobą, która dba o swoje ciało i zdrowie okrągły rok. A wtedy i emocje będą na swoim miejscu. Nie będziesz rozchwiana. Zima nie będzie ci się kojarzyła z czasem stagnacji i uśpienia. Żyj! Żyj codziennie. Żyj pełnią życia!
Niech kolorowe gazety nie wmówią ci, że dietą cud zdołasz osiągnąć trwale ładną sylwetkę. Nie dosyć, że najprawdopodobniej dopadnie cię efekt jojo to jeszcze zrujnujesz sobie zdrowie.
Niech bycie w formie, bycie fit będzie twoją codziennością.
Masz ochotę na pizzę lub lody? Ok! ale niech to nie będzie na każdy posiłek każdego dnia. Jedz różnorodnie, kolorowo. Poznawaj nowe smaki! Delektuj się posiłkiem. Rusz się! Wyjdź z mężem na spacer lub z dziećmi na basen. Ciesz się życiem i nie daj się oszaleć.
Rozumiem, że w życiu osoby potrzebującej zrzucić zbędne kilogramy, prędzej czy później pojawia się moment, kiedy stwierdza, że pora wziąć się za siebie. I jeśli stanie się to wiosną – ok. Jeśli zimą – też ok. Powyższy tekst tyczy się jednak tych osób, które co roku „biorą się za siebie” na wiosnę.
I apeluję teraz do was, siedzących pod kocykami, weźcie się za siebie już dziś! Wyjdzie wam to na zdrowie, a i mniej energii będziecie musieli poświęcić na wrócenie do formy. A wiosnę przywitacie w pełni sił i bez wywieranej na siebie presji o powrót do figury z zeszłego roku 😊