Dietetyk Anna Nowak, specjalizująca się w skutecznej i efektywnej redukcji masy ciała, również w chorobach dietozależnych jak cukrzyca, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, choroby wątroby i inne.

Indywidualne podejście do pacjenta w trakcie redukcji masy ciała oraz terapii dietą to klucz do sukcesu! W to wierzę i to realizuję w swojej pracy dietetyka. Wiem również, jak ważne jest dobre samopoczucie w trakcie diety i ogólnie w życiu, dlatego jadłospisy które układam zawierają różnorodne i pyszne dania. Głodówka i monotonia? To nie dla mnie!

Wyszukaj

Social media

Licznik

© COPYRIGHT Mojesante.pl
ALL RIGHTS RESERVED

 05.09.2018  |  Lifestyle

O gotowaniu rosołu słów kilka, czyli hymn ku chwale…

Anna Nowak

Jeśli chodzi o rosół to z reguły dylematów zbyt wielkich nie ma. Rosół po prostu jest. To fakt bezapelacyjny! Na weselu jest, na stypie też. Rosół na imieninach i na chrzcinach. Przy przeziębieniu rosół, ale bez przeziębienia również. I oczywiście bez żadnego z powyższych powodów. Bo rosół to nieodłączna część naszego życia drodzy państwo! Polska rosołem stoi!
 
 
Ja za rosołem nie przepadam. Zazwyczaj odmawiam. Raz nawet obrażono się na mnie wielce za to, iż dopuściłam się takiego nietaktu. Co prawda nie wiedziałam o owym obrażeniu przez kilka ładnych lat, ale fakt zaistniał.
 
Czasem jest inaczej. Czasem zjem. Bo mnie najdzie. Bo mi zimno. Bo nic innego nie ma. Bo głupio odmówić. Ale szczerze powiedziawszy woda z tłuszczem nie dla mnie.
 
Nie dla mnie… z jednym wyjątkiem. Jest nim mianowicie fakt przyrządzenia owej zupy samemu. By myself! By my garnek i kuchenka! By my ręce i serce.
 
Skąd tak duża różnica między rosołem u kogoś a takim z własnego gara? Właśnie z serca. Ba! Z miłości całej, która jest we mnie. Bo rosół dobry, to ten, który ma w sobie serce. I wcale nie chodzi mi o kurze czy indycze. Serce moje. Serce, czyli pełną celebrację procesu gotowania od kompletacji składników począwszy. O chwile podglądania co sekundę czy zaczyna się już pyrtolić delikatniutko, aby szybko zmniejszyć gaz na najmniejszy. O godziny (tak, godziny!) czekania na to, aż będzie gotowy. A w międzyczasie sprawdzanie co chwilę czy już pachnie. Jak pachnie. Mówienie co chwile mężowi: ALE PIĘKNIE PACHNIE! I powstrzymywanie się za każdym razem, gdy zaglądam do kuchni, od spróbowania.
 
 
Wiesz, jak to jest, gdy zamarzysz kupić sobie piękny sweter? Z kaszmiru. Różowy i bardzo mięciutki. Drogi! Myślisz o nim. Odkładasz pieniądze na zakup. Planujesz, kiedy pojedziesz do sklepu, aby go kupić. Aby zabrać go do swojej garderoby i cieszyć nim oczy, kiedy tylko przyjdzie Ci na to ochota. A potem założysz go. Te chwile oczekiwania jeszcze bardziej zwiększają jego wartość w twoich oczach. Staje się dla ciebie czymś ważnym….
 
To właśnie czuję planując gotowanie rosołu. To nie jest dla mnie zwykłe danie. To proces, który prowadzi do zachwytu kubków smakowych nad jego wspaniałością. To oczekiwanie i wolniutkie gotowanie. To miłość do dzieła zanim jeszcze powstanie.
 
 
Bo rosół to cząstka mnie. Która nie pozwoli zalać kury i warzyw byle jaką wodą z kranu i gotować na pełnym gazie, nie daj Boże, w szybkowarze! To również wyraz miłości do męża, który mój rosół uwielbia.
 
Rosół to planowanie. Oczekiwanie. Myślenie. Proces wspaniały sam w sobie. A potem chwalenie pod niebiosa jakże pysznego dzieła😊 Połączenie starania, dawania, miłości, oczekiwania i zniecierpliwienia. Kulinarne arcydzieło w swoich własnych czterech kątach!
 
 
A Ty, kochasz rosół zanim jeszcze powstanie?
 
ania- mojesante.jpg
 
 
blog comments powered by Disqus Poprzedni artykuł Powrót do artykułów Następny artykuł