06.06.2017
|
Lifestyle
WAKACJE! Góry – co ze sobą zabrać na wakacje oraz kilka powodów, dla których powinniście tam pojechać
Wakacje tuż, tuż. Niejedna osoba już nerwowo przebiera nogami w oczekiwaniu na wymarzony czas urlopu. Cały rok pracy, problemy, natłok zadań, goniące terminy, zmęczenie - to wszystko sprawia, że urlop staje się panaceum na całe zło świata.
Lubimy różne formy odpoczynku, jak leżenie na plaży, zwiedzanie ciekawych miast, aktywne spędzanie czasu np. podróżując na rowerze albo piesze wycieczki po górach. I na tym ostatnim chciałabym się skupić.
Z racji na moje i męża umiłowanie gór w tym roku po raz trzeci z rzędu jedziemy w Tatry. W zeszłym roku spędziliśmy tam cudowny i długi, bo 3-tygodniowy miesiąc miodowy. Mimo, że będą to trzecie wakacje w tamtych okolicach, nie zamierzamy się nudzić, krzątając się po starych kątach. Wiele miejsc nie zostało jeszcze przez nas odkrytych, wiele szlaków czeka, aż się tam pojawimy. Dwa poprzednie wyjazdy nauczyły mnie już, co w górach jest potrzebne, aby czuć się komfortowo i w pełni korzystać z ich uroków. Wychodzę z założenia, że to, co mogę, zabieram z domu, żeby na wakacjach nie marnować bez sensu pieniędzy na zapomniany ciuch czy plecak (a i takie rzeczy się zdarzyły). W tym roku chcę pojechać w pełni przygotowana, żeby nie martwić się niepotrzebnie szukaniem po sklepach zapomnianych rzeczy.
Co więc ze sobą zabiorę w góry:
-
Plecak, ale nie byle jaki. Konieczna jest siatka na plecach, która sprawia, że materiał plecaka nie przylega do ciała, dzięki czemu plecy nie są non stop spocone. Taka wygoda w trakcie kilkugodzinnego marszu jest niezbędna! W zeszłym roku mąż, ponieważ zapomniał z domu swojego, zmuszony był kupić nowy plecak i wybrał właśnie taki. Na te wakacje ja również mam zamiar się zaopatrzyć w takie cudo.
-
Rozpinane bluzy w ilości kilku sztuk. Niech was nie zwiedzie zapowiedź ładnej pogody na wakacjach. W górach prędzej czy później doświadczycie chłodu. Rozpinana bluza jest na tyle wygodna, że nie trzeba jej co chwilę zdejmować i zakładać, gdy lekko zmieni się temperatura.
-
Wygodne buty w ilości dwóch par. I mając na myśli wygodne buty, wcale nie chodzi mi po głowie ulubiona para japonek! Buty w góry muszą być zakryte, najlepiej do kostki i wodoodporne. To totalny must have!
-
Plastikowe pudełka na jedzenie. Po pierwsze nie wyobrażam sobie jedzenia codziennie kanapek, poza tym nawet kanapka prezentuje się lepiej, gdy nie jest zgnieciona w kulkę (a kilka godzin w plecaku może ją doprowadzić do takiego stanu).Plastikowy, lekki pojemnik (najlepiej z uszczelką), pozwoli mi na zabranie kaszy z warzywami, makaronu z pesto, jajka, sałatki owocowej i wszystkiego o tylko mi się wymarzy, bez ryzyka zgniecenia czy rozlania. Do tego widelec i już można się rozkoszować pysznym posiłkiem w cudownej scenerii.
-
Chustkę na szyję i na głowę. Lekki kawałek szmatki, niezajmujący prawie wcale miejsca, a nieraz ratuje z opresji. Czy to silne słońce, czy zimny wiatr niezakłuci mi radości wędrówki.
-
Power bank do telefonu. O to już bardziej dba mój mąż, ale naładowany telefon w górach to rzecz konieczna. Tym bardziej, że my lubimy korzystać z różnego rodzaju ułatwiających życie aplikacji, między innymi ze szklakami w górach i nie chcemy, żeby nagle brakło prądu.
-
Laptop i kilka awaryjnych filmów. Nie zamierzam zawieszać działalności bloga na czas urlopu, także laptop będzie niezbędny. Poza tym filmy przydadzą się, gdy pogoda nie pozwoli wyjść z pokoju, a i tak może się zdarzyć.
-
Ja akurat w tym roku będę miała Biedronkę pod nosem, ale gdy wyjeżdżacie na wakacje, trzeba się zorientować, czy będzie jakiś sklep w pobliżu. Jeśli nie, warto zabrać ze sobą jakieś konserwy (szprotki czy makrelę w pomidorach, mięso w galarecie itp.), dżemy, paczkowany chleb, kaszę kus-kus, pesto w słoiku, paczkowane wędliny, gorzką czekoladę. Należy pamiętać, aby kupując gotowe produkty czytać składy i nie zaopatrywać się w śmieci.
-
Bandaże elastyczne i plastry. Nie czekamy ze skręceniem nogi albo skaleczeniem się na zakup tych rzeczy. Są to niezbędne elementy apteczki podczas wędrówek pieszych i należy mieć je zawsze przy sobie. Znajdźmy im odpowiednią kieszonkę w plecaku i oby się nigdy nie przydały.
-
Termos, to niezbędna rzecz, przydatna podczas każdej wycieczki. Nie ma to jak ciepła herbata w chłodny dzień na szlaku.
-
Krem z filtrem i okulary przeciwsłoneczne – w górach słońce jest naprawdę ostre i nawet, gdy go nie czujemy warto nałożyć kosmetyk z filtrem, żeby nie nabawić się poparzeń. Poza tym z doświadczenia wiem, że górska opalenizna do najpiękniejszych nie należy (nie ma to jak słoneczko nad morzem) i nie chciałabym po raz kolejny wrócić spalona na bliżej niezidentyfikowany kolor (na dodatek tylko z jednej strony ciała…).
-
Płaszcz przeciwdeszczowy lub peleryna. Ten, kto był kiedyś w górach z całą pewnością rozumie, że to kolejny must have. Raz miałam szczęście, że jak zaczęło lać jak z cebra, byłam akurat przy schronisku, gdzie mogłam się zaopatrzyć w pelerynę. Więcej takiego szczęścia mogę nie mieć.
-
Latarkę, a w sumie dwie latarki, osobną dla mnie i męża. W zeszłym roku mąż nabył takie fajne latareczki kieszonkowe, ale bardzo dobrze świecące, migające i zmieniające skupienie światła (nie wiem jak to fachowo się nazywa). W każdym bądź razie takie latarki bardzo się przydają, gdy ktoś lubi chodzić po nieoświetlonych jaskiniach. My to lubimy bardzo! Bez latarki nie radzę wchodzić do takich jaskiń, gdyż jest to bardzo niebezpieczne!
-
Kostium kąpielowy. Nie, nie, nie mam zamiaru kąpać się w potoku górskim. Kostium jest potrzebny, gdyż blisko Zakopanego są baseny termalne. Jeśli jeszcze jakimś cudem na termach nie byliście, zdecydowanie zachęcam! Gorąca woda, nawet w chłodny i deszczowy dzień, to coś, co tygryski lubią najbardziej!
Do powyższych pozycji oczywiście dodać trzeba ubrania, bieliznę, kosmetyki i leki, które bierzemy na co dzień. Listę wszystkich niezbędnych rzeczy robię zawsze z przynajmniej dwutygodniowym wyprzedzeniem. Wiecie, przezorny zawsze…;)
Aby ułatwić wam wybór - morze czy góry, wymienię kilka punktów, które mnie pomagają podjąć tą decyzję, na korzyść gór:
-
Aktywność fizyczna – specyfika wyjazdu w góry w pewien sposób wymusza na nas ruszenie się z miejsca. Także, jeśli walczysz o piękną sylwetkę będzie to idealne miejsce na wypoczynek.
-
Jedzenie czekolady bez poczucia winy – podczas długich pieszych wędrówek niskokaloryczna dieta jest całkiem bez sensu. Do takiej aktywności potrzebujemy sporo energii! Gorzka czekolada, wielka kanapka z masłem orzechowym czy spora porcja ryżu z mięsem i warzywami to jak najwłaściwsze menu i zdecydowanie powinno być spożywane bez poczucia winy.
-
Poczucie celu – czy wstaliście kiedyś, skoro świt na wakacjach, żeby jak najwcześniej wyruszyć w długą i (nie będę ukrywać) bardzo trudną podróż, żeby wejść na ustalony szczyt? My tak zrobiliśmy dwa lata temu. Wędrówka na Rysy trwała wiele godzin w pocie czoła i z poczuciem lekkiego strachu – czy się uda? Ale powiem wam jedno, warto było! Nie ma to jak dojść do wyznaczonego celu, satysfakcja niesamowita (oczywiście niższe szczyty również się liczą! Ważne jest mieć cel i ku niemu zmierzać)!
-
Zero nudy – powiem szczerze, że morze kocham miłością wielką, ale spędzenie tam dwóch tygodni powiewa nudą. Co innego w górach, gdzie ilość przeróżnych szlaków po dolinach i górach po prostu nie pozwala na nudę.
-
Widoki - nasze Polskie Tatry mogą być pod tym względem z siebie dumne. Opisać słowami się tego nie da, także nawet nie będę próbować
-
Kołacze – tak, tak Słodkie, wielkie i ciepłe ciacho, jako nagroda po wielogodzinnej wędrówce.
-
Brak problemu z pogodą – no może tylko ulewa może w jakiś sposób powstrzymać przed wędrówką. Chłód czy lekka mżawka, wrogowie urlopu nad morzem, w górach mogą być sporym sprzymierzeńcem.
Z dodatkowych informacji, napiszę, że jeśli w górach jeszcze nie byliście, a zamierzacie jechać w tym roku, proponuję nie zaczynać od wycieczki na Giewont czy Kasprowy Wierch. Dajcie sobie i swoim nogom trochę czasu do zaklimatyzowania i rozruszania się, żeby po pierwszej wycieczce nie powaliły was zakwasy. Na dobry początek proponuję Dolinę Chochołowską, Dolinę Kościeliską lub Morskie Oko.
Poniżej, dla zainteresowanych, trzy zdjęcia z naszej sesji ślubnej z zeszłego roku. Może widoki zachęca kogoś z was do wybrania wakacji w górach. A może wy też, tak jak ja kochacie góry i już namawiać was nie trzeba. Zachęcam do podzielenia się swoimi opiniami w komentarzu.